Już Wam wspominałam o rosnącej modzie na koreańską kuchnię w Warszawie. Po burgerach i dim sumach przyszła kolej na jakże nam bliskie kiszonki – tylko w wersji na ostro, bo z chilli. To oczywiście duże uproszczenie bogactwa koreańskiej kuchni. To co mnie bardzo cieszy to mnogość warzyw – tych kiszonych, marynowanych i podawanych na surowo. Miss Kimchi to nowy koreański street food bar, który nastawił się na serwowanie koreańskich specjałów w bento boxach – trafiliśmy tam w weekend na lunch.
Miss Kimchi to niewielki, bardzo prosto urządzony bar. Wzdłuż ścian i okien ustawiono kilka stolików a po środku większy socjal stół z wrośniętym drzewem. Trafiliśmy akurat na moment, kiedy wszystkie miejsca były zajęte. Jednak zanim przy barze wybraliśmy danie i wszystkie dodatki zwolnił się jeden stolik. W końcu nie ma co tu przesiadywać – to nie elegancka restauracja z winem i menu degustacyjnym. Tu się przychodzi na lunch.
Oferta kilku dań wypisana jest na tablicy – boksy z przystawkami kosztują 25 – 30 zł (w roli głównej kurczak, kaczka, żeberka, tofu, kalmary) do tego oddzielnie zamówić można zupy udon i kimchi chigae (19,00 zł). My wybieramy zestawy ze słodkim tofu (25,00 zł) i piekielnie ostrymi kalmarami (30,00).
Do głównego składnika podawany jest ryż a pozostałe dodatki wybiera się już przy barze. Skusiliśmy się na wakame, kimchi z rzodkwi (polecam), pędy czosnku (extra, o delikatnym smaku czosnku), klasyczne kimchi z kapusty pekińskiej, słodki makaron z batatów, pierożki z warzywami.
Dawno nie kosztowałam tak intensywnych smaków skumulowanych na jednym talerzu (boksie). To właśnie ta różnorodność i połączenia – słodkiego, kwaśnego, ostrego – tak mnie ciągną do koreańskiej kuchni.
Jeżeli pracujecie lub mieszkanie blisko Miss Kimchi jesteście szczęściarzami. To obowiązkowe miejsce na lunch w tygodniu lub szybki obiadek/ kolację w weekend. Mi pozostaje dojeżdżać tu specjalnie – bo warto.
Dajcie znać jak Wam smakowało w Miss Kimchi.
informacje dodatkowe o Miss Kimchi
dojazd i parkowanie – próbujcie parkować na Chłodnej, w weekend na Żelaznej jest dużo miejsca
rezerwacja – nie jest konieczna, stoliki szybko się zwalniają
Ostro zakręcona na punkcie zdrowego żywienia, diety roślinnej oraz podróży kulinarnych. Na moim blogu kulinarnym publikuję przepisy oraz poradniki o tym co jeść, aby zachować zdrowie i nie spędzać przy tym w kuchni całych dni.
Jak na lunch jednak trochę drogo
Jakoś mnie już nie dziwią ceny 25-30 a nawet 40 zł za lunch a centrum Warszawy.
A jak z obsługą? Bo wiele klientów się na nią skarży
Trafiliśmy na miłą i szybką obsługę. Zamówienie składane jest przy barze a dania podawane są już do stolika. Było OK