Tego dnia nie dogadaliśmy się z kolegą z pracy – on chciał iść do tajskiej, o której mu wcześniej opowiadałam a ja w głowie miałam to jak przechodziliśmy ulicą Ofiar Oświęcimskich i mówiłam „ooo.. tu musimy wrócić). On myślał o Baszcie (post znajdziecie tutaj) a ja o Mahi Mahi. Efektem tego nieporozumienia była całkiem smaczna kolacja:)
Wnętrz Mahi Mahi to ciężkie i ciemne drewniane meble, przytłumione oświetlenie oraz złoty wizerunek Buddy wiszący nad barem. Cóż – fanem takich wnętrz nie jestem ale przyszłam tu dla tutejszej tajskiej kuchni.
Tego dnia lokal był pusty, może z powodu padającego przez cały dzień deszczu, a może w poniedziałku nie ma we Wrocławiu wielu chętnych na jedzenie poza domem? Obsługa dość szybko podała nam menu oraz zamówione od razu napoje. A menu – dawno nie wiedziałam tak długiej listy dań i grubej księgi – no chyba, że w restauracji indyjskiej. W Mahi Mahi przebrnięcie przez kartę zajęło nam trochę czasu a i tak skupiliśmy się na jej tajskiej części, do japońskiej nawet nie zaglądając. Wybraliśmy pozycje z różnej jej części dobierając dania wegetariańskie – dla mnie:)
Na start kilka małych pozycji – sajgonki mahi mahi (15,00 ) w chrupkim cieście z warzywami – to był warunek zamówienia sajgonek ale okazało się, że w menu Mahi Mahi ma właśnie wegetariańską ich wersję. Świetna przekąska.
szparagi z grilla z sosem teriyaki (16,00) – znajdziecie je w dodatkach do dań. Chrupkie, świeże szparagi bardzo dobrze smakowały ze słodkim sosem teriyaki. Koniecznie muszę wypróbować to połączenie w domu – niestety dopiero za rok kiedy ponownie szparagi pojawią się w sprzedaży – teraz sezon na nie mamy już niestety za sobą:(
pak choy z grillowaną śliwką w sosie ostrygowym (12,00) – ciekawa przekąska. Sos ostrygowy został tu zrównoważony przez słodko-kwaśne śliwki. Ją również znajdziecie w dodatkach do dań. Warto czasami zajrzeć i tam – może coś Was zainteresuje – przecież nie musicie zamawiać potrwa zgodnie z ich układem w karcie dań.
tom kha kai (17,00) pikantna zupa z kurczakiem, trawą cytrynową i mlekiem kokosowym – aromatyczna, ostra ale dzięki mleku kokosowemu kremowa i delikatna. Warta zamówienia.
pad thai z tofu (22,00) – to kolejna dobra pozycja w menu. Idealnie przygotowany luźny makaron z warzywami (nie lubię gdy jest sklejonym glutem) i odpowiednią porcją tamaryndowca (gdy jest go za dużo danie jest ciemne ale i ciężkie w strawieniu). Tu wszystkie składniki były odpowiednie.
żółte curry z warzywami (28,00) – danie zamówione spoza menu, z dodatkową papryczką chilli i jaśminowym ryżem. Muszę przyznać, że curry było idealne – intensywne, kremowe, wyraźne, podane z chrupiącymi warzywami. Zamówcie jeżeli tylko będziecie mieli okazję,
Mahi Mahi to miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia. Nie przejmujcie się ociężałym wystrojem czy standardowym „piwnym” ogródkiem – dla podawanych tu tajskich dań warto tu przyjść.
A kolejnym razem może zdecyduję się na dania japońskie?:)
informacje dodatkowe o Mahi Mahi:
dojazd – w okolicach Rynku bardzo trudno o wolne miejsca parkingowe a cześć ulic przeznaczonych zostało jedynie dla pieszych. Pod samo Mahi Mahi nie dojedziecie – próbujcie parkować w okolicach lub Galerii Dominikańskiej – spacer po Rynku Wam nie zaszkodzi:)
płatność – gotówka, karty VISA, Mastercard
rezerwacja miejsc – możliwa
godziny otwarcia:
pon – 12:00 – 21:00
wt – czw – 12:00 – 22:0
pt – sob – 12:00 – 23:00
nd – 12:00 – 21:00
Mahi Mahi Restaurant Thai Japan Grill – ul. Świdnicka 5 – wejście do ul. Ofiar Oświęcimskich, Wrocław
Ostro zakręcona na punkcie zdrowego żywienia, diety roślinnej oraz podróży kulinarnych. Na moim blogu kulinarnym publikuję przepisy oraz poradniki o tym co jeść, aby zachować zdrowie i nie spędzać przy tym w kuchni całych dni.
1 Discussion on “Wrocław – Mahi Mahi | tajska kolacja”
Odwiedziłam tę restaurację i wyszłam trochę zawiedziona. Zamówiłam zupę tom kha kai i była bardzo dobra, ale pad thai z kurczakiem mnie nie zachwyciło… Było poprawne chrupkie, dużo fasoli, dobrze zrobiony makaron ale niestety całe danie było mdłe. Być może tak smakuje prawdziwy tajski pad thai – nie wiem, bo nie byłam jeszcze w Tajlandii 😉 Ale ja w domu robię lepszy ;)))) Dodaję dużo szczypiorku i cebuli, żeby trochę złamać ten nijaki, słodki smak. Mój mąż zamówił sajgonki na przystawkę i były bardzo dobre. Drugie danie (kurczak z orzechami nerkowca) też było ok, ale znów bez szału. Jako wielbicielka ostrej tajskiej kuchni byłam rozczarowana małą ilością dań na ostro. Wrócę tam pewnie na "jesz ile chcesz" w piątek, żeby spróbować kilku innych potraw. Może się przekonam 🙂
Odwiedziłam tę restaurację i wyszłam trochę zawiedziona. Zamówiłam zupę tom kha kai i była bardzo dobra, ale pad thai z kurczakiem mnie nie zachwyciło… Było poprawne chrupkie, dużo fasoli, dobrze zrobiony makaron ale niestety całe danie było mdłe. Być może tak smakuje prawdziwy tajski pad thai – nie wiem, bo nie byłam jeszcze w Tajlandii 😉 Ale ja w domu robię lepszy ;)))) Dodaję dużo szczypiorku i cebuli, żeby trochę złamać ten nijaki, słodki smak.
Mój mąż zamówił sajgonki na przystawkę i były bardzo dobre. Drugie danie (kurczak z orzechami nerkowca) też było ok, ale znów bez szału. Jako wielbicielka ostrej tajskiej kuchni byłam rozczarowana małą ilością dań na ostro. Wrócę tam pewnie na "jesz ile chcesz" w piątek, żeby spróbować kilku innych potraw. Może się przekonam 🙂