Lugano w Ticino. Dzień 2 na południu Szwajcarii
Wspomnieniami wracam do ciepłego Lugano w Ticino w południowej Szwajcarii. Do niezapomnianych widoków, obłędnie kolorowej wody, przepysznych grzybów. Oto druga część przewodnika po Lugano i okolicach.
Spis treści
Jeżeli jeszcze nie czytaliście części pierwszej o Lugano to podaję link. Pisałam w niej o tym co warto wiedzieć przed wyjazdem do Szwajcarii oraz co warto zrobić, będąc w uroczym mieście Lugano – gdzie pójść, co zjeść. Koniecznie tam zerknijcie.
Dzisiaj mam dla Was zdjęcia (dużo zdjęć) z:
- wyprawy do Gandrii, rybackiej miejscowości w pobliżu Lugano,
- spaceru po ścieżce oliwkowej wzdłuż jeziora Lugano,
- wjazdu kolejny fenikularem – tym razem na Monte Bre.
No to zaczynamy.
Lugano w Ticino – dzień 2
Statkiem z Paradiso do Gandrii
Z przystani w Lugano ruszyłyśmy stateczkiem w stronę Gandrii.
.
Gandria – rybacka wioska
Gandria to urocza, malutka wioska położona na zboczu góry schodzącym do samego lustra jeziora Lugano. Można tu dopłynąć stateczkiem z Lugano lub dojechać samochodem albo autobusem do jej granic (droga została wybudowana dopiero w 1936 roku).
Warto przespacerować się jej wąskimi uliczkami, zachwycić się domami z XVI i XVII wieku, zatrzymać na chwilę – dać się zauroczyć tym spokojnym miejscem zatrzymanym w przeszłości. Byleby nie patrzeć na wszechobecne budowlane żurawie.
.
Nasza mała 6-osobowa wycieczka od razu ruszyła w drogę – oliwkową ścieżką wzdłuż jeziora Lugano, w stronę miasta Lugano.
.
Ścieżka oliwkowa z Gandrii do Lugano
W którą stronę iść kiedy każda prowadzi na górę Monte Bre? Poszłyśmy w lewo (bo szybciej) w stronę Cassarate i na górę wjechałyśmy fenicularem. A po drodze – no sami zobaczcie.
Grunt to uważać na spadające kaktusy.
Ale jak jednocześnie uważać na kaktusy oraz całą masę małych jaszczurek uciekających spod nóg mając po lewej stronie taaakie widoki.
A już przy samym Lugano takie widoki – góra San Salvatore w tle.
.
Monte Bre
Na górę Monte Bre wjechałyśmy fenikularem. Widoki – bezcenne.
Z góry Bre schodziłyśmy w stronę Gandrii – prosto do grotto przy wiosce Bre. Tam, po kilkugodzinnej wędrówce, zjadłyśmy zasłużony lunch.
Grotto Castagneto – ta przyjemna „karczma” z wielkim zadaszonym ogródkiem w menu ma dania z regionu Ticino. Jesienią podawane są tu m.in. lokalnie zbierane grzyby. Nie mogłam nie spróbować polenty z borowikami. A na przystawkę sałaty (oczywiście) w wersji mix z warzywami i tym razem sosem włoskim czyli skropionej oliwą i balsamico.
Drugiego dnia w Szwajcarii już wiedziałam co odpowiedzieć na pytanie „jaka sałata?” Do wyboru podawana jest zielona (same liście sałaty) lub mix z pomidorem, ogórkiem, kukurydzą i niekiedy jeszcze innymi warzywami. Sosami do wyboru są francuski (vinegret) lub włoski (oliwa i balsamico).
Obłędnie dobra polenta podana z borowikami – jak widać nie szczędzono tu grzybów.
Ze wsi Bre do Lugano wróciłyśmy autobusem nr 12. Widoki z serpentyn – niezapomniane (jak każde widoki podczas ten wyprawy).
Popołudnie spędziłyśmy spacerując po Lugano, zajadając się lodami (to był bardzo upalny dzień) i dzień kończąc kolacją w restauracji Soave 10 sąsiadującej z naszym hotelem.
Kolejnego dnia czekała nas przeprawa autobusem Bernina Express w stronę włoskiego Tirano a potem pociągiem w stronę Alp Grum. Ale o tym napiszę Wam w kolejnych wspomnieniach ze Szwajcarii. Bądźcie czujni i śledźcie mój fanpage na Facebooku.
.
Do Szwajcarii pojechałam na zaproszenie Edyty z bloga Mademe Edith oraz Switzerland Tourism.
.
.