Warszawa – Zest by Kibart | koniecznie na ryby
Udało się – w końcu tu trafiliśmy. Świąteczne pustki w Warszawie wyjątkowo dobrze służą naszym restauracyjnym wędrówkom. Puste drogi i parkingi zdecydowanie ułatwiają dotarcie do celu a w przypadku ubogiej w miejsca parkingowe Ochoty jest to tym bardziej istotne. Restauracja Zest by Kibart mieści się bowiem przy ulicy Grójeckiej (na rogu z Baśniową) i muszę przyznać, że zjedliśmy tu dzisiaj bardzo dobry obiad.
Autorską kuchnię prowadzi tu Paweł Kibart – poznałam go na warsztatach z ryb i owoców morza organizowanych przez Cook Up. I nie mogło być inaczej – musiałam do Zest by Kibart przyjść właśnie na ryby. Wprawdzie jest ich w menu mniej niż dań mięsnych, to i tak wybór wychodzi daleko poza nudnego łososia czy doradę (restauracje w Warszawie wyjątkowo je sobie upodobały).
Dwupoziomowe wnętrze lokalu zostało przyjemnie i ciepło urządzone. We wnękach wstawiono wygodne ławki – wybieramy jedną z nich. Karta dań zajmuje jedną stronę – kilka przystawek, dwie zupy, dania główne i dwa desery. Wybór jest prosty – zamawiamy wszystkie ryby oprócz bulionu z karpia z kołdunami (po świętach karpia nie ruszę do następnego grudnia).
Na start idą przystawki – smażony matias z pierogami z selera z bobem i słodkim musem z czerwonych porzeczek (24,00). Przy pierwszym kęsie przeraża bardzo słona ryba ale wystarczy na każdy jej kawałek nałożyć owocowy mus i mamy idealną kompozycję smaków. A warzywne pierogi – mogłabym je jeść codziennie bez wyrzutów. Drugą przystawką są placki z cukinii z paloną pietruszką, pomidorkami i serkiem z pietruszkowym pesto (32,00). Delikatne w smaku, o lekkiej konsystencji. Po ustaleniu, że zwęglona pietruszka jednak nadaje się do zjedzenia była fajnym dodatkiem do pozostałych składników.
Dania główne to miętus z puree z kalafiora i orzechów laskowych podany z sosem wiśniowym z trawą cytrynową (46,00) oraz sieja z zieloną fasolką (48,00). Do miętusa pasowało towarzystwo chrupiących warzyw i kwaśnego sosu a orzechowe puree balansowało smak. Sieja równie dobrze czuła się otoczona fasolkami, pop-cornem i słodkim karmelem z nasionami. I choć na talerzach panował istny chaos to warto kosztować każdego mazu i każdej plamki sosu – tu wszystko do siebie pasuje.
Dania pobudziły nasze kubki smakowe – nabrałam ochoty na deser (a zwykle tak nie mam) i musiałam zamówić sernik z kawą zbożową (16,00) – istne niebo w gębie – kremowy, intensywnie kawowy – polecam. I koniecznie zamówcie do niego herbatę z pędami sosny – obowiązkowa pozycja w zimie.
Cieszy mnie Zest by Kibart na Ochocie – tej warszawskiej pustyni gastronomicznej (nie biorę pod uwagę barów z pizzą czy kebabem, których naliczyłam kilka). Miejsce karmi porządnie i bardzo smacznie a warzywa i ryby na talerzu powinny być zachętą i wabikiem dla każdego kto dba o zdrowie. Zatem nie czekajcie tylko rezerwujcie stoliki w Zest.
informacje dodatkowe
dojazd i parkowanie – szukajcie miejsca na bocznych uliczkach odchodzących od Grójeckiej
płatność – gotówka, karty VISA, Mastercard
rezerwacja miejsc – możliwa
godziny otwarcia – pon – 17:00-22:00; wt-czw – 12:00-22:00; pt-sob 12:00-23:00; nd 12:00-22:00
Zest by Kibart (Facebook, www) – ul. Grójecka 70, Warszawa Ochota, tel: +48 22 299 60 67
mapa dojazdu:
Byłyśmy tam w maju, krótko po otwarciu, na deserach. Beza lawendowa z truskawkami i mus czekoladowy z szałwią na długo pozostaną w naszej kulinarnej pamięci. Gdybyśmy Warszawę miały bliżej, ZEST by Kibart z pewnością znalazłoby się na liście często odwiedzanych miejsc.
Te desery brzmią bardzo zachęcająco:) Ja już czekam na kolejną odsłonę menu.
Sieja otoczona pop-cornem … niesamowite 🙂
Takie niebanalne połączenie:)