O pierwszym dniu spędzonym w restauracji Spiżarnia Warmińska Olsztyn i lunchu pełnym regionalnych specjałów pisałam tutaj. Wiedziałyśmy (ja i pozostałe blogerki zaproszone przez Spiżarnię), że to jeszcze nie koniec a jedynie preludium do tego co miało nastąpić kolejnego dnia – do pokazu sztuki kulinarnej szefa kuchni w kolejnych dwóch aktach. Sobota rozpoczęła się nie tak znowu leniwie od śniadania, zbierania jabłek oraz wyciskania z nich soku w Kwaśnym Jabłku (link). Na lunch pojechałyśmy już do Olsztyna.
„Prace” w sadzie i kilka zebranych wiader papierówek, antonówek oraz gruszek (dla osłodzenia soku) zaostrzyły nasz apetyt. Dobrze, bo w Spiżarni Warmińskiej już czekano na nas z gorącym obiadem. Na start podano podpłomyki warmińskie w wersji vagan (aromatyczny, wyciskany na zimno olej rzepakowy jest wystarczającym do nich dodatkiem) oraz z kiełbasą serwolatką
Kiedy ostatnio jedliście placki ziemniaczane? Moja pamięć sięga aż do czasów liceum (a to było dawno temu) i placków mojej Babci, pieczołowicie tartych z lokalnych odmian ziemniaków i smażonych na niewielkiej ilości oleju. Pochłaniałam je w ilościach hurtowych ze śmietaną i cukrem. W Spiżarnia Warmińska Olsztyn podano plince ziemniaczane z omastą z gęsi oraz w wersji bezmięsnej ze słodkim syropem z mniszka i gęstą śmietaną. Kulinarne wspomnienia z dzieciństwa powróciły – to już jest taka domena Śpiżarni i jej umiejętność przywoływania w pamięci smaków z dawnych lat. Nie dziwi mnie to wcale – tutejsza kuchnia bazuje bowiem na naturalnych składnikach i lokalnych daniach – były kiedyś czasy kiedy jadaliśmy naturalne, nieprzetworzone posiłki i naprawdę warto do tych czasów powrócić. Wyjdzie nam to wszystkim na zdrowie. Ja dzieci nie posiadam ale każdy rodzic może i powinien dać swojemu dziecku kulinarne wspomnienia, które pozostaną z nim na całe życie, ukształtują jego gust i preferencje kulinarne, do których wracać będzie z uśmiechem na twarzy przez całe życie. Tylko proszę niech to nie będzie McDonalds czy zupki Knorr.
Grillowana jagnięcina podana na musie z kiszonej kapusty i warzywach oraz demi glace to było główne danie mięsne tego obiadu. Mięsożercy zajadali się nim że HO HO – musiało im smakować.
Przyszła pora i na deser – mus śliwkowo-czekoladowy z lodami, z miodem wielokwiatowym oraz kardamonem. To kolejny świetny deser w wydaniu Spiżarni – bez nadmiaru słodyczy, z lokalnymi składnikami. Zachwycam się a wiecie doskonale, że za deserami nie przepadam. Ten warty był smakowania.
Przerwą w obżarstwie była wizyta w pobliskim Zamku i mieszczącym się w nim Muzeum Warmii i Mazur (link)
Trafiliśmy na imponującą wystawę zegarów
I emocjonującą wyprawę w głąb dachu na więźbę – wyprawę polecam wyłącznie osobom o mocnych nerwach pozbawionych lęku wysokości i przestrzeni
Po wizycie w Zamku przyszła kolej na kolację w Spiżarni, którą rozpoczęła degustacja nalewek (i dobrze, bo deszcz nas złapał podczas powrotu i przydało się coś na rozgrzanie). Była Czosnkówka (nie miałam odwagi jej spróbować), Łzy Pasikonika z cynamonem (to był mój faworyt) oraz Sosnówka o silnie żywicznym zapachu i smaku.
Cała kolacja była nawiązaniem do czterech żywiołów – Wiatru, Wody, Ognia i Ziemi. Dla mnie przygotowane zostały dania bez mięsa a królowały w nich polskie ryby.
Wiatr | salceson z lina i marynowane rydze. Z salcesonem akurat nie mam najlepszych skojarzeń – nigdy za nim nie przepadałam. Jednak to jego rybne wydanie było mistrzostwem świata a rydze z octu świetnie do niego pasowały.
Woda | tu zaprezentowana została znana mi już z dnia poprzedniego płoć podana na rukwi wodnej z pudrem z tataraku. Kolejne wspomnienie z dzieciństwa kiedy to często zajadałam smażone płotki wyławiane z jezior Pojezierza Lubuskiego przez moich rodziców. Miłe wspomnienie.
Ogień | i niespodzianka dla nas wszystkich. Przed podaniem tego dania zawiązano nam oczy i poproszono o jedzenie bez patrzenia na talerze. Niektórzy z nas doskonale radzili sobie przy użyciu widelca i noża, jedzenie rękoma w tym przypadku też było dobrym wyborem. Podano delikatnego sandacza z soczewicą i warzywami. Smakował wyśmienicie nawet bez patrzenia.
Ziemia | sernik z koziego sera w galaretce z borowików, który posypany został sproszkowanym biszkoptem ze szpinaku i borowików. Wszystkiemu towarzyszył wyraźnie gorzki i jednocześnie kwaśny żel z rokitnika. W tym serniku można się zakochać.
Spiżarnia Warmińska zaskakiwała mnie kulinarnie przy każdym daniu, wywołała masę kulinarnych wspomnień z czasów kiedy byłam dzieckiem. Miłe są takie wspomnienia i z chęcią do nich wracam. Spiżarni raz jeszcze dziękuję za gościnę.Pierwszą część wizyty w Spiżarni Warmińskiej opisałam tutaj
informacje dodatkowe o Spiżarnia Warmińska Olsztyn:
dojazd i parkowanie – jak nie znacie tych rejonów Olsztyn polecam GPS, na miejscu może uda Wam się zaparkować choć uliczka jest bardzo wąska. rezerwacja miejsc – możliwa płatność – gotówka, karty VISA, Mastercard godziny otwarcia: codziennie od 09:00 do 22:00 Spiżarnia Warmińska Olsztyn – ul. Lelewela 4A, Olsztyn. tel: +48 792 70 71 71
Ostro zakręcona na punkcie zdrowego żywienia, diety roślinnej oraz podróży kulinarnych. Na moim blogu kulinarnym publikuję przepisy oraz poradniki o tym co jeść, aby zachować zdrowie i nie spędzać przy tym w kuchni całych dni.