Od lat docierały do mnie pozytywne opinie o restauracji Dziki Ryż, jednak pierwszy raz wybrałam się do niej dopiero na lunch z klientem. Od tego dnia jestem zagorzałą fanką tej restauracji i jej kuchni. Ostatnia wizyta miała na celu pokazanie M, że w Dzikim Ryżu można zjeść naprawdę bardzo dobrze przygotowane dania kuchni orientalnej – tajskiej, japońskiej, koreańskiej oraz chińskiej. W pewną sobotę zarezerwowałam stolik (bez tego raczej nie ma szans na wolne miejsce) i zabrałam M na lunch.
Dziki Ryż to dwa lokale w Warszawie – jeden na Mokotowie a drugi na Żoliborzu. Pojechaliśmy na Mokotów w moje biznesowe rejony:) Lokal posiada dwie cechy, które zgodnie z przyjętą przeze mnie zasadą przekreślają w moich oczach takie miejsce jako warte kulinarnej uwagi – po pierwsze jest dość ciemny i ma ciasno ustawione stoliki a po drugie za menu służy mu księga dań w skórzanej oprawie. Dziki Ryż jest jednak wyjątkiem o czym się przekonałam i wiem już, że nie tylko jasne oświetlenie i jednostronicowe menu świadczą o znakomitej kuchni (choć przeważnie tak jest)
Wybór dań nie był łatwy i zapoznanie się z menu zajęło nam dłuższą chwilę. Ułatwieniem w wyborze jest podział dań na poszczególne kuchnie (tajską, japońską, chińską i koreańską) oraz opisy poszczególnych pozycji w karcie.
Na start wybrałam sałatkę z kalmarów (18,00) na zimno. Kalmary były kruche (nie gumowe) podane z marynowaną papryką i ogórkiem. Sałatka była lekko słodka i pikantna – pyszna (w menu oznaczona dwoma papryczkami). Polecam
M zamówił koreańską zupę kimchi z wołowiną (28,00) – z kiszonej kapusty podawanej w warzywami. Zupa była bardzo kwaśna i pikantna:) oznaczona w menu trzema papryczkami.
Na drugie danie zamówiłam tajską wołowinę w czerwony curry (44,00) – danie nie było tak ostre jak zupa kimchi ale wystarczająco pikantne, gęste i aromatyczne (oznaczone jedną papryczką)
M na drugie wybrał tajską rybę w czerwonym curry (38,00) – ryba była niestety w panierce ale poza tym danie było rewelacyjne – w gęstym, aromatycznym wywarze o intensywnym aromacie trawy cytrynowej i limonki. W naszych kategoriach – średnio pikantne (osoby nie praktykujące spożywania chilli do prawie wszystkiego prosimy nie sugerować się ta opinią – dla nich danie będzie prawdopodobnie bardzo ostre)
Do dań curry zamówiliśmy dziki ryż🙂 (12,00) – lekko twardy, o maślanym smaku – rewelacja
Ja oczywiście nie mogłam się powstrzymać i musiałam spróbować kiszonego kimchi z jarmużu (12,00). Ta mini sałatka była bardzo bardzo ostra i równie bardzo kwaśna – jedynie dla wytrwałych:) ale polecam spróbować
Kimchi przygotowywane (kiszone) jest przez Dziki Ryż – co widać i czuć – kiszonki są chrupiące i świeże – nie ze słoika:)
Każde wyjście do Dzikiego Ryżu uznaję za bardzo ciekawe kulinarne przeżycie – szczególnie, że wybieram dania oznaczone papryczkami – wieloma papryczkami:) Tajskie danie nie odbiegają od tych, które jedliśmy w Bangkoku czy Chiang Mai, koreańskie są bardzo bliskie tym jedzonym przez M w Seulu – także z czystym sumieniem możemy polecić Dziki Ryż każdemu kto chce zakosztować smaków orientu lub powspominać kulinarne podróże do Azji.
Za opisane dania plus wodę i wino zapłaciliśmy 194,00 zł. Warto było
Informacje dodatkowe:
dojazd i parkowanie – zaparkować można przy Puławskiej ale szybciej wolne miejsce znajdzie się na sąsiednich uliczkach
rezerwacja miejsc – konieczna
godziny otwarcia:
codziennie od 12:00 do 22:00
ul. Puławska 24B, Warszawa Mokotów – tel: 22 848 00 60
pl. Inwalidów 10, Warszawa Żoliborz – tel: 22 839 25 40
No ryba w czerwonym curry była zdecydowanie warta panierkowego grzechu. Mniam!
PS. Uwaga porcje kosmicznie olbrzymie.
Co do tych kosmicznie wielkich porcji nie mogę się zgodzić :-).
Fakt, bywamy tylko na Żoliborzu, bo bliżej.
Od 3 lat zamawiam tylko "Wieprzowinę z kimchi i tofu" i na przestrzeni tego jednego dania mogę powiedzieć ze jakość odrobinę spadła, porcję nie są już takie duże a cena wzrosła o kilka PLN.
Ale mimo wszystko jest to jedna z moich ulubionych restauracji i nadal często tam wracamy. Nadal można tam dobrze zjeść w dość przystępnych cenach.