Blog o zdrowiu i zdrowym żywieniu oraz szybkim gotowaniu

Moje powikłania po Covid-19

Na początku listopada 2020 roku, złapałam wirusa SARS-CoV-2. Do dnia publikacji tego wpisu nie pozbyłam się skutków ubocznych tej paskudnej choroby. Oto moje powikłania po Covid-19 i jak sobie z nimi próbuję radzić.

Sama choroba – listopad 2020

O przebiegu mojej choroby pisałam tutaj. Niby samo przechorowanie nie było ciężkie. Oprócz stanu podgorączkowego i bólu mięśni przez 2 dni nic innego mi się nie przyplątało. Nie miałam problemów z oddychaniem, nie złapało mnie osłabienie. Dopiero 3 dnia później zaczęła mnie koszmarnie boleć głowa (ból utrzymywał się przez kolejne 5 dni) i w tym czasie straciłam smak i węch. Do zera.

Po około 2 tygodniach odzyskałam część smaku. Z węchem nie było tak wesoło i nie jest do dzisiaj. Później pojawiły się również inne objawy „long Covid”.

Ale zanim napiszę Wam o długo utrzymujących się objawach Covid opowiem o badaniach jakie zrobiłam po chorobie.

.

Badania po Covid’zie

Odczekałam z nimi do początku marca czyli 4 miesiące po chorobie. Zrobiłam kilka badań, które miały zweryfikować jakie szkody wirus SARS-CoV-2 poczynił w moim ciele. Skupiłam się na sprawdzeniu organów najczęściej poszkodowanych po tej chorobie czyli sercu i płucach.

  • badania krwi – pakiet „Po przejściu infekcji SARS-CoV-2” zamówiłam na portalu upacjenta.pl z pobraniem krwi w domu. Pakiet obejmował badania:
    – Witamina D metabolit 25(OH)
    – Próby wątrobowe (ALT, AST, ALP, BIL, GGTP)
    – Morfologia krwi (pełna)
    – Kreatynina
    – Koronawirus SARS-CoV-2, przeciwciała neutralizujące anty-S, ilościowo (hura – z wynikiem dobiłam już do 10)
    – Dehydrogenaza mleczanowa (LDH)
    – D-dimer, ilościowo
    – CRP, ilościowo

Dodatkowo zrobiłam:

  • EKG spoczynkowe
  • Rentgen klatki piersiowej

Na szczęście wszystkie wyniki były bardzo dobre.

.

Czym jest 'long Covid”?

„Long Covid” to długo utrzymujące się objawy po przechorowaniu Covid. Na stronie CDC przeczytacie o nich więcej.

Przerażające jest to, że u niektórych ozdrowieńców objawy utrzymują się przez kilka miesięcy po chorobie. U mnie utrzymują się już 6 miesięcy. Cieszę się, że nie mam problemów z sercem ani z płucami. Mogę w miarę normalnie funkcjonować – chodzić, ćwiczyć, pracować. Chociaż patrząc na to co mnie się uczepiło to „normalnego” życia po chorobie nie mam.

.

Moje powikłania po Covid-19 sześć miesięcy później

.1. Smak i węch pojawiają się i znikają

Nawet się ucieszyłam kiedy na początku marca poczułam zapachy w biurowej kuchni – znienawidzone gotowane parówki. Oznaczało to dla mnie szansę na odzyskanie węchu i być może również smaku. Niestety – moje zmysły do dzisiaj płatają mi figle – smak i węch pojawiają się i znikają bez związku z otoczeniem czy moim samopoczuciem.

Przez te powikłania zupełnie zmienił mi się gust kulinarny. Teraz najchętniej jadam potrawy wyraźnie słone, bardziej pikantne, kwaśne. Za słodyczami nigdy nie biegałam a teraz wręcz ich unikam. Po co mam się objadać czekoladą i ciastkami skoro nie czuję ich smaku? Już wolę chipsy cebulowe – tak wiem, nie zaliczają się do zdrowych przekąsek. Ale przynajmniej czuję, że je zjadam.

Na blogu nie spodziewajcie się przepisów na prażynki ale sami widzicie co publikuję w tym roku. Słone i pikantne króluje.

.

.2. Częste migrenowe bóle głowy

Od czasu choroby mam je częściej niż 2x w miesiącu a przed chorobą migreny dopadały mnie maksymalnie 2x w roku. Niestety nie pomaga na nie paracetamol (tylko takie tabletki przeciwbólowe mogę brać bez konsekwencji dla żołądka). Męczę się straszliwie i aktualnie nie bardzo mam pomysł jak sobie z tymi migrenami poradzić.

Jak macie „magiczne” sposoby na migreny to dajcie znać na FB.

.

.3. Problemy z koncentracją nie powiązane z bólem głowy

Te objawy są jak obrośnięta gęstą pleśnią wisienka na moim pocovidowym torcie – mgła na mózgu, rozbicie, problemy z zebraniem myśli.

Generalnie problemy z koncentrację powracają do mnie jak bumerang. Brak smaku i węchu to NIC w porównaniu z tym objawem „long Covid”. Przejrzyste myślenie i możliwość skupienia się są mi potrzebne w codziennej pracy zawodowej. Na szczęście widzę już słabe światełko w tunelu. Czytajcie dalej.

.

Co mi pomaga?

Od ponad 4 miesięcy testuję na sobie różne sposoby na radzenie sobie z objawami Covid. Nie widzę jeszcze kolosalnej poprawy ale nawet niewielkie zmiany witam z radością.

.1. Ćwiczenia

Od ponad miesiąca ćwiczę codziennie rano od 15 do 30 minut – w zależności od dnia i chęci. Nie mam jeszcze kondycji na dłuższe treningi.

Odczuwam zależność między tymi krótkimi treningami a problemami z koncentracją. W dniu treningowym mózg mi działa bez problemów. Po 1-2 dniach leniuchowania znowu wraca mgła.

Nawet oponka na brzuchu, którą wyhodowałam siedząc w domu w 2020 roku, nie zmotywowała mnie tak do ćwiczeń jak nadzieja na to, że ruch pomoże skutecznie rozwiać mgłę w moim mózgu.

Planuję kontynuować poranne ćwiczenia.

.

OrangeTheory Fitness Warszawa

.

.2. Spacery

Jak tylko pozwala na to pogoda, czyli nie pada deszcze lub śnieg, to staram się jak najwięcej i najdalej chodzić. Spacer to dla mnie dawka ruchu – przerwa od siedzenie ponad 10 godzin dziennie przed komputerem. Dodatkowo spaceruję dla relaksu, dotlenienia mózgu (o ile nie ma smogu w Warszawie) i dla rozrywki. Ogólnie po długim spacerze lepiej mi się śpi a kolejnego dnia lepiej myśli.

.

.3. Wyraźne w smaku potrawy

Moje uszkodzone receptory smaku i węchu pobudzają jedynie potrawy wyraźne, pikantne, porządnie doprawione. Wróciłam do kuchni indyjskiej, przeprosiłam się z kiszonkami ale pożegnałam na jakiś czas ze słodyczami. Zdarza mi się przeholować z ostrymi przyprawami, na co mój żołądek reaguje kilkudniowym bólem i nadwrażliwością na prawie wszystko z wyjątkiem wegańskich jogurtów i mleka sojowego. Wracam wtedy do mojej łagodnej diety, która w obecnej sytuacji jest dla mnie dietą bez smaku i czekam na złagodzenie żołądkowej sytuacji.

Poza tym z radością odkrywam nowe smaki i eksperymentuję z nowymi mieszkankami przypraw. Z niecierpliwością czekam też na pierwszą dawkę szczepionki – jeszcze tylko 7 dni 🙂

[edycja 13 maja 2021]

Udało mi się przyspieszyć szczepienie i pierwszą dawkę szczepionki Pfizer dostałam dzisiaj.

[edycja 5 czerwca 2021]

Po 7 miesiącach odzyskałam smak – HURAAAAA. Teraz wszystko co jem smakuje obłędnie. Z węchem nie jest jeszcze tak różowi.

[edycja 14 czerwca 2021]

Druga dawka szczepionki Pfizer.

[edycja 31 października 2021]

Dzisiaj mija rok od zachorowania na Covid. Mam wrażenie, że z odczuwaniem smaków nie mam już problemu ale mój zmysł węchu płata mi jeszcze figle. Niektóre zapachy odczuwam inaczej, niektórych nie czuję w ogóle. Nie wiem ile to jeszcze potrwa. To już przecież rok.

Większym problemem jest dla mnie wypadanie włosów. Zauważyłam to już w kwietniu ale „zwaliłam” na wiosnę. Jednak sytuacja nie unormowała się ani wczesnym ani późnym latem. Wręcz odwrotnie – na czubku głowy miałam już prześwity skóry a przedziałek znacząco się poszerzył. Na początku września wybrałam się do Instytutu Trychologii (miejsca znanego i polecanego w Warszawie). Opowiedziałam o moim Covid i o stresie, jakie odczuwam od ponad roku. Po badaniu skóry głowy dowiedziałam się, że włosy na czubku głowy nie rosną mi bo mam puste mieszki włosowe. Powodem może być rak nadnerczy lub guz przysadki. TAK – takie rzeczy mówi się tam klientom jeszcze przed przeglądem wyników badań, przy okazji wciskając drogie zabiegi i kosmetyki. Ja tego miejsca gorąco nie polecam.

Zrobiłam długą listę badań krwi i moczu – łącznie z badaniem nadnerczy i przysadki. Raka oczywiście nie mam.

W połowie wrześnie poszłam do trychologa w pobliżu mojego domu. Tym razem badanie skóry głowy pokazało, że nowe włoski mi rosną (magicznie wyrosły przez 2 tygodnie?) ale jest ich mało. Powodem może być łysienie androgenowe – nie rak i nie Covid. Dostałam listę wcierek i suplementów oraz polecenie, żeby pokazać się za pół roku. Od sierpnia używam wyłącznie szamponów i odżywek na wypadanie włosów. Od września wcierek oraz specjalnego preparatu chroniącego skórę przed farbowaniem włosów. Do tego zażywam suplementy na wzmocnienie włosów (też z palmą sabałową). Taka terapia nie zaszkodzi ani moim włosom ani portfelowi. Za 6 miesięcy sprawdzę u trychologa, czy włosy na czubku głowy postanowią znowu rosnąć. Na razie sukcesem jest zahamowanie wypadania.

Mam nadzieję, że to już ostatnia edycja tego wpisu o powikłaniach po Covid.

.