Jesteś kobietą więc musisz gotować!
Jesteś kobietą więc musisz, powinnaś, bo tak trzeba… Takie słowa słyszę od dzieciństwa i działają one na mnie jak czerwona płachta na byka. A wszystko przez to nasze polskie wychowanie i oczekiwania stawiane przed kobietami – przeważnie i niestety przez inne kobiety. Takiemu wychowaniu mówię stanowczo NIE.
Spis treści
Jesteś kobietą więc musisz …
Bo przecież jak jesteś babą to powinnaś siedzieć w kuchni zarobiona po łokcie i gotować obiadki dla faceta, dzieci, rodziny, teściowej – tak jak twoja babcia i matka gotowały.
Jak często tłumaczysz sobie?:
- Jak ja nic nie ugotuję to w domu jedzenia nie będzie
- Ale mój mąż/partner gotować nie potrafi. Pewnie, że nie potrafi bo go matka w dzieciństwie nie nauczyła albo Ty nie dałaś mu szansy wykazać się w kuchni
- Przecież on taki zapracowany i zmęczony wraca do domu to muszę mu coś do jedzenia podać. A Ty to niby co??? Cały dzień leżysz na sofie i kwitniesz? Czy może też pracujesz w jakimś biurze albo opiekujesz się dzieciakami w domu – TO TEŻ JEST PRACA
I niech Cię Bóg pokarze jak kiedyś zechcesz zamówić catering na kolejne urodziny albo gorzej – na grudniowe święta zamiast tyrać przez cały tydzień mieszając bigos i lepiąc pierogi czy wiosną wypiekając mazurki i gotując żurek. Ty wyrodna matko i wredna żono, która nie dba o ognisko domowe!!! Więc brniesz w to dalej i spełniasz oczekiwania całego otoczenia (rodziny, oceniających Cię przyjaciółek a nawet wścibskiej sąsiadki). Po pracy jak wół dźwigasz kolejne siaty ze spożywczaka, obierasz kartofle, dusisz mięso w 30-stopniowym upale. Bo tak musisz – tego od Ciebie oczekują. A w głowie masz jedno „im dłużej w tej kuchni będę siedziała tym bardziej mnie docenią”.
Muszę Cię tu zmartwić – nic bardziej mylnego. Może czasami usłyszysz słowo dziękuję po tym jak rodzinka w 15 minut spałaszuje obiad, przy którym narobiłaś się przez ostatnie 2-3 godziny. Przeważnie jednak nie usłyszysz nic – no chyba, że sama się upomnisz. Nie bądź zdziwiona i rozczarowana – przecież sama ich do tego przyzwyczaiłaś a za oczywistości się nie dziękuje, ich się nie docenia.
To co robisz to dorzucasz sobie kolejny kamień do plecaczka zwanego „oczekiwaniami”. A spróbuj teraz zmienić swoje zachowanie – spróbuj się postawić i powiedzieć, że jutro, pojutrze i przez kolejne tygodnie obiadu nie gotujesz. Albo lepiej – na kolejne święta wjadą potrawy z pobliskiego baru mlecznego. Zwariowałaś!?
Spróbuj zerwać ze schematem jesteś kobietą więc musisz gotować, sprzątać, prasować. Miny rodziny – bezcenne.
.
Bo tak trzeba…
Nie ważne, że mieszkasz sama. Jesteś wyzwoloną, w końcu wolną od oczekiwań innych oraz własnych ograniczeń singielką. I tak dopadnie Cię czujne i opiekuńcze oko rodziny albo troskliwa przyjaciółka. Bo jak to:
- Nie gotujesz sobie obiadów?
- Nie jadasz kolacji w domu z nosem w TV?
- Jak możesz w lodówce trzymać tylko maseczki i olejki do twarzy?
- Jak Ty możesz tak żyć – codziennie jedząc śniadania w biurze, obiadki w pobliskiej restauracji a kolacje w wine barze, popijając je kieliszkiem dobrego Rieslinga?
Oj uwierz mi – takie życie jest wyjątkowo przyjemne.
Jednak prędzej czy później, po częstych atakach pytań i otaczającej krytyki, dopadają Cię wątpliwości i wyrzuty sumienia. Bo może jednak trzeba sobie coś ugotować, zrobić jakieś zakupy i zasilić lodówkę? Bo przecież inni tak robią to może Ty też tak powinnaś?
Mam tu dla Ciebie radę – jeżeli znowu, chociaż przez sekundę, nawiedzą Cię takie myśli to szybko zaplanuj sobie kolację z koleżankami, wyjście do kina albo wizytę u kosmetyczki. Bo lepsze to niż stanie przy garach, jedzenie w towarzystwie kota a potem zmywanie. A ta cała gromadka znajomych i cioć „dobra rada” zwyczajnie zazdrości Ci wyzwolenia (od kuchni też) i obowiązku planowania kolejnych posiłków i spożywczych zakupów . Nie daj im się – rób to na co masz ochotę a inni niech się zajmą swoim bardziej lub mniej ciekawym życiem pod dyktando oczekiwań całego otoczenia.
.
Powinnaś…
Masz nawet bardziej przerąbane jak do tego wszystkiego jesteś jeszcze blogerką kulinarną. Oooo Kobieto! Teraz nie uwolnisz się już od etykiety „ta to kocha siedzenie w kuchni – ta to ci dopiero dobrze ugotuje”.
Dlatego bawi mnie niezmiernie reakcja ludzi, którym wyjaśniam, że gotowania nie znoszę a w kuchni jestem w stanie wytrzymać max 15 minut. Przecież powinnam gotować non-stop, testować nowe przepisy, zapraszać gości na degustacje, stać przy garach podczas każdej domówki i jeszcze latać na nudne warsztaty kulinarne.
No cóż – zamiast tego podczas rodzinnych wizyt zamawiam tajskie albo zabiera wszystkich do pobliskiej restauracji – bo wolę rozmowę przy stole od stania w kuchni. Na warsztaty nie chodzę bo czegoś tak nudnego nie jestem w stanie ścierpieć. A na bloga wrzuca przepisy na dania wegańskie i wegetariańskie, które przygotujecie w 15 minut. Bo chcę Wam tu pokazać, że można zdrowo zjeść gotując szybko a zaoszczędzony czas przeznaczyć na przyjemności np czytanie kryminałów Remigiusza Mroza i Katarzyny Puzyńskiej czy mrocznych skandynawskich thrillerów Jo Nesbo – co ostatnimi czasy praktykuję.
.
To kobiety kobietom zgotowały taki los
Oczywiście istnieją kobiety, którym długie siedzenie w kuchni sprawia niebywałą przyjemność – bo tam się spełniają i tam czują się ważne. Może tylko tam. Takim kobietom składam pokłon z uszanowaniem.
Ale jednocześnie nie mogę znieść tej całej krytyki i oceniania kobiet, które odważyły się wyjść poza stereotyp matki, żony, kochanki pichcącej kolejne posiłki dla otoczenia. Zbuntowały się i uciekły poza społecznie przyjęte ramy”jesteś kobietą więc musisz!”
Kobiety – przestańcie kreować się na uciemiężone życiem Matki Polki.
To, że wybrałyście takie życie nie znaczy, że musicie je narzucać wszystkim dookoła, a co gorsza – obarczać nim kolejne pokolenia. Przestańcie wychowywać swoje córki na kury domowe a synów na panów świata, którym się wszystko należy i wokół których trzeba biegać jak w reklamie MEN.
Wasze dzieci właśnie z Was biorą przykład – Was codziennie obserwują. I z tym bagażem wchodzą w dorosłe życie. A potem powielają wzorzec kobiet stojących przy garach i żyjących pod dyktando oczekiwań całego społeczeństwa z olbrzymim ograniczeniem w głowie – bo tak trzeba, tak powinno się żyć.
Zmieńcie schemat – dajcie swoim dzieciom inny przykład a Waszym córkom będzie w dorosłym życiu lżej
.
.
Tytułowe zdjęcie zostało zakupione w serwisie fotolia.com
.
.
.
Notka trochę w innym stylu niż zwykle, dobrze się czyta. 🙂 I podoba mi się takie podejście! Sama lubię gotować, piec, ale robię to bardziej na zasadzie zabawy i raczej nie podejmuję się potraw wymagających ode mnie zbyt dużo wolnego czasu (no chyba, że o chlebie mowa). Jednocześnie próbuję walczyć z praktykowanymi przez nasze babcie zwyczajami, wytłuc ludziom z głowy myśl, że najlepiej, jak stół się od potraw ugina, a gospodyni przy posiłku może jedynie narzekać, ile to się nie napracowała, to okropne! Mnie te wszystkie stereotypu zniechęcały do kuchni przez lata.
Bardzo mnie cieszy wzmianka o Mrozie i Nesbo – na tę chwilę ta dwójka to moi ulubieni autorzy. Dopiero co skończyłam serię o Chyłce, teraz pora na Forsta. 😀
Dziękuję:) I po całej serii Nesbo o Harrym aż miło czytać coś lżejszego (Chyłka):)
Super tekst, świetnie się czyta! Ja akurat lubię gotować i sprawia mi to przyjemność. Choć nie zaprzeczę – to super miłe jak facet przygotuje dla mnie obiad/kolację/śniadanie – a to na szczęście się u mnie zdarza 🙂 Myślę też, że te stereotypy dotyczą nie tylko gotowania, ale obowiązków domowych w ogóle. Jak zdecydowałam się zamieszkać z moim chłopakiem, moja mama była przerażona – bała się, że „pójdę w gary” i zostanę kurą domową. Na szczęście tak się nie stało, a mi i mojemu chłopakowi udaje się po partnersku łączyć domowe obowiązki. Gotowanie zwykle przypada mi, bo to lubię, ale i on od czasu do czasu coś upichci 🙂
Zgadza się ze stwierdzeniem, że nie każdy musi lubić gotować i siedzieć nad tym nie wiadomo ile czasu. Jednak czasem fajnie jest coś zrobić samemu, np ja bardzo lubię piec ciasta i sprawia mi to przyjemność, co nie oznacza, że chciałabym obstawiać nimi wszystkie imprezy. Do tego wspólne gotowanie to fajny sposób na spędzanie czasu.Mój chłopak także lubi gotować i nie czeka jak książę na gotowe tylko razem np: gotuje zupę czy piecze tort.
Cudowny tekst!! Ja nigdy nie zrozumiem kobiet, które mimo, że nie lubią gotować robią to całymi dniami bo tak wypada. W moim rodzinnym domu gotuje tata (jest w tym świetny) bo wracał wcześniej do domu. To była święta zasada: kto pierwszy wraca z pracy ten organizuje coś do jedzenia. Kiedy moi rodzice się poznali mój tata potrafił przypalić wode na herbate 😉 Teraz odnalazł w tym pewnego rodzaju hobby. Poprostu to polubił. Ja nigdy nie lubiłam stać w kuchni i nigdy się w tym nie odnalazłam dlatego gdy wyjechałam na studia moi rodzice zrobili mi przyspieszony kurs bojąc się, że będe głodować. Było to jedno zdanie: czytaj etykiety 😀 Po roku studiowania gotuje przeważnie na kilka dni dania tak szybkie i proste jak tylko się da 🙂