Gastro książki (i nie tylko) dla foodies – vol 1
Rok 2016 rozpoczęłam od twardych postanowień – przede wszystkim muszę w końcu przeczytać te wszystkie książki, które nagromadziłam przez ostatnie lata. Nawet obiecałam sobie, że żadnej nowej nie kupię dopóki nie uporam się ze „starociami” (już wiem, że bana na zakupy zniosę w przyszły weekend – szykuje się wyprzedaż w Bookoff). Tymczasem mamy już za sobą pierwszy miesiąc nowego roku a ja pierwsze pięć książek. W ten oto sposób powstał mój subiektywny poradnik Gastro Książki (i nie tylko) – czyli lektury dla foodies, które warto przeczytać. Pewnie zdarzą się i buble – nie omieszkam i o nich wspomnieć.
W styczniu przyatakowałam cztery pozycje związane (jak by na to nie patrzeć) z jedzeniem oraz jedną książkę, którą dostałam od przyjaciółki pod choinkę. Na nią poświęciłam pierwszy tydzień stycznia czyli 3 dni.
Elementarz Stylu, Katarzyna Tusk
Pięknie wydana pozycja – w poręcznym formacie, przyjemnej okładce (rzadko współcześnie trafiam na lektury obłożone materiałem), pisana lekkim piórem i do tego opatrzona pięknymi zdjęciami. Nie dziwne, że czyta ją się jednym tchem. W skrócie – to poradnik o tym jak pozbyć się nadmiaru ubrań oraz co minimalistka powinna mieć w szafie. Pewnie każda czytelniczka (a być może i czytelnik) znajdzie w niej coś wartościowego dla siebie – ja dzięki niej w końcu uporałam się z porządkami w moich szafach i oduczyłam kupowania ubrań, które potem wiszą w nich z metkami przez nieokreślony czas i finalnie lądują w torbie „do oddania potrzebującym” (ku ich uciesze). Jak mi się ulotni to postanowienie „o nie kupowaniu” to sobie pamieć odświeżę – taki mam plan. A Wam polecam – bo warto przeczytać i mieć w biblioteczce.
Zapach truskawek, Rodzinne opowieści, Anna Włodarczyk
Zaczęłam ją czytać chyba pół roku temu i porzuciłam na rzecz jakiegoś serialu. Powrót do niej wywołał falę wspomnień z dzieciństwa – o wakacjach spędzanych na działce moich dziadków, o wyjazdach z rodzicami pod namiot. Bo choć autorka jest nieco młodsza ode mnie to jeszcze „załapała się na klimatyczne czasy” chleba posmarowanego masłem i posypanego cukrem czy słoików z pulpetami podgrzewanymi na gazowej kuchence ustawionej przy namiocie. Przy Zapachu truskawek chce się usiąść pod kocem, w wygodnym fotelu, przy filiżance dobrej kawy albo herbaty i zatopić w rodzinne wspomnienia autorki poprzetykane przepisami na babcine ciasta.
Nowoczesne Zasady Odżywiania, T. Colin Campbell, Thomas M. Campbell II
Tą pozycję polecam każdemu, kto dba o to czym się odżywia (nie tylko o to co je) i chce poszerzyć swoją wiedzę o wpływie żywności na zdrowie. Przeczytacie w niej między innymi o badaniu chińskim – najdłuższym i najbardziej obszernym badaniu wpływu żywienia na zdrowie i choroby cywilizacyjne. Niektóre wyniki badań są szokujące i aż mnie dziwi, że nie mówi się o nich publicznie (znane są od ponad 20 lat). Druga część książki jest zapowiedzią kolejnej – tu pada odpowiedź na pytanie dlaczego oczywiste żywieniowe powody rozwijających się chorób cywilizacyjnych są zamiatane pod dywan.
Ukryta Prawda, T. Colin Campbell, Howard Jacobson
I tym oto sposobem płynnie przeszłam do kolejnej książki profesora T. Colin Campbella. W niej jest już ostro – o wpływie przemysłu spożywczego i farmaceutycznego na współczesne żywienie, a co gorsze – na badania naukowe oraz na ustanawiane krajowe zalecenia i normy żywienia. Korzystają z nich później oczywiście producenci żywności, firmy cateringowe (w USA dofinansowywane jest żywienie np. w szpitalach, szkołach, przedszkolach oraz „kartki” dla najuboższych), producenci suplementów diety. Autor przytacza sytuację w USA, choć wspomina również o WHO. Tak jak się temu przyjrzeć z boku to przecież koncernom nie zależy na tym aby społeczeństwo zaczęło zdrowo jeść – spadnie sprzedaż lekarstw i suplementów, skończą się kolejki do lekarza a i przemysł spożywczy mocno na tym ucierpi (spadnie sprzedaż produktów przetworzonych, mięsa, mleka oraz jego przetworów a to olbrzymia gałąź rynku). Każdy powinien przeczytać tą pozycję – nawet jeżeli nie zgadza się z tezami na temat prozdrowotnego wpływu diety roślinnej i nisko przetworzonej żywności.
Gastrofaza, Mary Roach
Po dwóch latach w końcu ją przeczytałam (yuupi). Ostrzeżenie na okładce „nie czytać przy jedzeniu” jest w kilku miejscach jak najbardziej adekwatne do treści. Autorka przeprowadza czytelnika przez układ pokarmowy (od początku aż do samego wylotu) oraz historię, niekiedy bardzo dramatycznych, badań nad jego funkcjonowaniem. Padają tu też odpowiedzi na pytania np. czy możemy obejść się bez śliny, czy żaba przeżyje w żołądku ssaka, jak bardzo rozciąga się żołądek i czy można zajeść się na śmierć, A na końcu – jest jeszcze duży rozdział o wybuchowych gazach oraz rozdętej okrężnicy Elvisa. Gastrofazę czyta się jak dobry thriller przechodzący niekiedy w horror – ale wszystko co ludzkie nie jest nam przecież obce więc jeżeli interesuje Was to co się dzieje z kęsem porannej kanapki zanim spłynie do oczyszczalni ścieków koniecznie przeczytajcie tą książkę.
A ja zabieram się za kolejny stos książek.
Jeżeli znacie lektury warte przeczytania wrzućcie mi info w komentarzach – z chęcią się w nie zaopatrzę.
„Elementarz stylu” pojawia się na wszystkich blogach i wszyscy polecają, chyba czas żebym zaopatrzyła się w swój egzemplarz.
„Zapach truskawek” kiedyś było dość o tej książce głośno, teraz blogowa działalność Ani trochę zwolniła, zakładam, że w związku z ciążą i pierworodnym.
Strasznie zaciekawiłaś mnie książką „Ukryta prawda”, dopiszę ją do kolejki i kupię niedługo.
Od siebie polecam http://lubimyczytac.pl/ksiazka/172595/jesc-przyzwoicie-autoeksperyment
może słyszałaś? Autorka przez rok przeprowadza na sobie eksperyment, co miesiąc przeprowadzając różne diety. Robi naprawdę solidny research przy każdej z diet, bibliografia jest długa! Opisuje też swoje wnioski i przemyślenia dot. m.in. hodowania zwierząt. Czyta się dobrze, bo autorka pisze z dużym humorem. Jeśli nie masz tej pozycji, to polecam.
Bardzo dziękuję za komentarz i polecenie – koniecznie kupię tą książkę – zaciekawiłaś mnie:)
Nie ma za co, daj znać po lekturze jak Ci się podobała. A może kiedyś ukaże się w Twoim cyklu?
Dam znać 🙂