Blog o zdrowiu i zdrowym żywieniu oraz szybkim gotowaniu

Warszawa – Ramen Girl | kultowy ramen dotarł do stolicy (ZAMKNIĘTE)

Wokół Ramen Girl zrobiło się głośno zanim jeszcze Luiza Trisno otworzyła lokal w Warszawie. Jej krakowski Ramen Girl by Yellow Dog zbiera pochwały od samego początku istnienia. Nawet ja byłam ciekawa jak poradzi sobie w Warszawie – czy podtrzyma zachwyt gości? Odczekaliśmy chwilę, aż lokal złapie oddech i rozpęd po otwarciu i wybraliśmy się tam dopiero w miniony weekend na lunch. Uff – udało nam się dostać stolik bez wcześniejszej rezerwacji. Ale nie próbujcie tego bo możecie odejść z kwitkiem.

Jak już do mnie dotarło, w którym miejscu mieści się Ramen Girl (lokal wcześniej zajmowała jakaś japońska restauracja – teraz na drzwiach wejściowych powieszono kartkę z rysunkiem i napisem Ramen Girl by Yellow Dog – dobrze jej wypatrujcie) byłam zaciekawiona jak właścicielka poradziła sobie z zagospodarowaniem tej głębokiej piwnicy. Zdecydowanie preferuję jedzenie w pomieszczeniach dobrze doświetlonych – po prostu lubię widzieć co mam na talerzu. Na szczęście na dole nie było źle – wybraliśmy przyzwoicie oświetlony stolik choć były i takie, przy których jada się chyba na wyczucie trafiając po omacku w talerz.

 

Ramen Girl
wine bar po wejściu do Ramen Girl

Zaraz po wejściu mijamy wine bar – jeszcze pusty o tej porze dnia.

 

Jak się przekonuję menu to nie tylko ramen. Są i przystawki – nawet kilka wegetariańskich (krewetki, grzybki enoki, kimchi) oraz dania główne z przewagą mięsnych (jest dzik, przegrzebki, żebra wieprzowe, kuropatwa, 60-dniowy sezonowany rib-eye) w kosmicznych cenach 63,00 – 95,00 zł za porcję.
Przyszliśmy na ramen więc i na nim się skupiamy. Na start zamawiamy sałatkę z Hatifnatów z grzybkami enoki i rzepą (23,00) – niezwykle delikatną oraz orzeźwiającą i rzeczywiście enoki przypominają w niej ludziki z Muminków. M spróbował śledzia w kawie i wasabi (25,00) – już bardziej wyrazistego i głębokiego w smaku. Polecam spróbować jak jeszcze będzie.
Ramen Girl
sałatka z Hatifnatów czyli grzybków enoki, rzepy,
geranium oraz liści nasturcji (23,00)

 

Ramen Girl
śledź w kawie i wasabi (25,00)

 

Niestety nie zrobiłam zdjęcia menu koktajlowego – Ramen Negroni (30,00) był chyba z ginem Hendrik’s. Świetna, wytrawna w smaku pozycja która sprawdziła się jako aperitif przed zamówionymi daniami.
Ramen Girl
koktajl Ramen Negroni (30,00)
Przyszedł i czas na ramen – namówiłam M na osławiony już czarny ramen (35) z wieprzowiną, taro z czarnego czosnku, sepią, szpikiem, sezamem, węgierkami, edamame, burakiem i alkalicznym makaronem. I ku mojemu zdziwieniu zachwytu nie było. Może dlatego, że mój ramen grzybowy (32,00) był dużo bardziej esencjonalny i wyraźny niż ten mięsny. Znalazłam w nim grzyby shitake, boczniaki, uszaki, enoki, pieczarki, kremowe jajko, jarmuż, daikon, cebulę, sezam, taro z grzybów, wywar dashi i alkaliczny makaron – same smakołyki. Nad tym ramenem mogłam się zachwycać i jeżeli będziecie się zastanawiać nad wyborem to zdecydowanie polecam grzybowy.

 

Ramen Girl
czarny ramen (35,00)

 

Ramen Girl
ramen grzybowy (32,00)

 

Jak było? Czy Ramen Girl spełniła nasze podkręcone innymi opiniami oczekiwania? Otóż było OK, bardzo poprawnie – miła obsługa, krótki czas oczekiwania na zamówienie, wnętrze do zaakceptowania (choć tak jak wspominałam wolę wnętrza z oknami). Ale nie było szczęki na ziemi i kapeluszy z głów. Może dlatego, że pozycje wegetariańskie (rybne, warzywne, z tofu) są tu w zdecydowanej mniejszości i w zasadzie przy obecnym menu nie mam tu po co wracać.

informacje dodatkowe o Ramen Girl:

lokal został zamknięty na przełomie kwietnia i maja 2016

dojazd i parkowanie – restauracja znajduje się w budynku na rogu Jana Pawła i Anielewicza. Możecie szukać miejsca właśnie w pobliżu tego skrzyżowania

płatność – gotówka, karty VISA, Mastercard
rezerwacja miejsc – możliwa
godziny otwarcia:
codziennie od 12:00 do 22:00

 

Ramen Girl Warsaw  – Al. Jana Pawła 61, Warszawa Wola,
mapa dojazdu:

 

 

 

5 Komentarzy w dyskusji
“Warszawa – Ramen Girl | kultowy ramen dotarł do stolicy (ZAMKNIĘTE)”
  • Rozumiem Pani filozofię jedzenia, ale pisanie o wegetariańskich przystawkach i wymienianie na pierwszym miejscu krewetek po prostu boli. Do tego konfuduje czytelnika – kiedyś w jednym poście było o daniu wegetariańskich, a dalej opis sandacza – musiałam czytać akapit kilka razy, bo myślałam, że ominęłam opis dania wegetariańskiego albo coś źle przeczytałam.

    • No nie wiem, wg wszelkich dostępnych mi definicji, encyklopedii, stron o wegetarianizmie i w opinii znajomych wegetarian, jedzenie zwierząt nie jest dopuszczalne. Przyzwyczaiłam się już jak LHL pisze o wege menu i po prostu wiem, że mogę się niżej spodziewać ryb i owoców morza.

    • Tak, czytałam ten artykuł, dlatego piszę, że rozumiem tę filozofię jedzenia i nie uważam jej absolutnie za coś złego albo "niezgodnego ze sztuką". Jednak wg. mnie nie usprawiedliwia to nazywanie ryb daniem wegetariańskim.

    • Zacytuję fragment informacji jakie dostałam od pracownika Instytutu Żywności i Żywienia "Wegetarianizm nie jest jednym rodzajem diety. Klasyfikuje się go biorąc pod uwagę grupy produktów spożywane w dziennej racji pokarmowej. Wyróżnia się m.in.: laktoowopescowegetarianizm, laktoovowegetarianizm, laktowegetarianizm, weganizm. W literaturze spotyka się również frutarianizm, witarianizm oraz makrobiotykę"