W pogoni za tajskimi smakami, po wielu miesiącach oczekiwania na odpowiedni moment, w końcu trafiliśmy do Pantai. Bo jak nie impreza na Stadionie Narodowym i utrudniony dojazd to nieustająca impreza na plaży i brak miejsc parkingowych. Pantai odwiedziliśmy w spokojne sobotnie popołudnie w połowie listopada.
Restauracja Pantai zajmuje cały górny poziom wolnostojącego budynku vis a vis Stadionu Narodowego. Poziom niżej mieści się słynna miejska toaleta, na budowę której Miasto Warszawa wydało grube miliony. Fakt – widowiskowe to i przyciąga uwagę. Do Pantai wchodzimy od strony Wybrzeża Kościuszkowskiego i parkingu.
Klimatyczne wnętrze jest przyjemne szczególnie wieczorem. Robią wrażanie podświetlony bar oraz wielkie szyby, przez które przebija blask Stadionu. Zajmujemy wygodne fotele i delektujemy się migoczącym otoczeniem.
Karta dań zajmuje jedną stronę (3 startery, 3 zestawy dim sum, 3 sałatki, 2 zupy i 4 dania główne), reszta to napoje bezalkoholowe oraz spory wybór tych z zawartością procentów. Pantai to może być dobre miejsce na wieczorny koktajl – latem.
W menu wypatrzyliśmy zielone koktajle np. Gingerkaler (19,00) a w nim ananas, jarmuż, kurkuma, imbir, miód. Kto lubi niech bierze, a ci co nie mają przekonania do zielonych koktajli niech koniecznie spróbują – bo pyszne to.
M ze starterów wybiera tygrysie krewetki w kokosowej tempurze podane z sosem z mango (20,00) – fajnie pikantne ale niestety lekko gumowate i tym samem trudne do zjedzenia. Ich ostrość gasił słodki sos z mango – dobre to było połączenia. Niestety gumowa tempura psuła efekt.
Nie mogłam sobie podarować takiej okazji (uwielbiam zupy rybne) i zamówiłam rybną z małżami i łososiem (26.00). W smaku bardzo przypominała tajskie żółte curry – była aromatyczna i bogata w smaki. W misce upakowano kilka muszli, sporo łososia i całą torebka cieniutkiego makaronu ryżowego. Pytam się po co aż tyle tego makaronu – toż to zapchać się nim miałam?
M skusił się na bibimbap (24,00) z wołowiną, warzywami, ryżem i jajkiem sadzonym. Składniki upakowano w niewielką miskę przez co jedzenie nie należało do najwygodniejszych. Co do smaku – wołowina była poprawna (taką opinie wyraził M) jednak wszystko pływało w tłuszczu. Nie był to najlepszy bibimbap jaki M do tej pory jadł.
W sałatkach wypatrzyłam makaron chow mein z boczniakiem, selerem naciowym i sosem sojowo-sezamowym (19,00). Nie nazwałabym tego sałatką ale raczej makaronem z boczniakiem i śladową ilością warzyw oraz szklanką oleju. Czegoś tak tłustego dawno nie jadłam – aż bałam się o szok cholesterolowy. Bardzo nie polecam.
Wizytę w Pantai odkładaliśmy i przekładaliśmy od dawna – może był ku temu jakiś głębszy, tajemny powód?:) Finalnie była ona dla nas dużym rozczarowaniem i niestety nie dawała o sobie zapomnieć jeszcze długo po wyjściu z lokalu (normę tłuszczu wyczerpaliśmy na kolejne tygodnie).
informacje dodatkowe o Pantai:
dojazd i parkowanie – dojechać możecie od Mostu Poniatowskiego lub Wybrzeża Szczecińskiego. Przed restauracją znajduje się niewielki parking.
rezerwacja miejsc – możliwa
płatność – gotówka, karty VISA, Mastercard
godziny otwarcia:
wt – nd – 12:00 – 24:00
Pantai – Wybrzeże Szczecińskie 1, Warszawa, Praga Południe
Ostro zakręcona na punkcie zdrowego żywienia, diety roślinnej oraz podróży kulinarnych. Na moim blogu kulinarnym publikuję przepisy oraz poradniki o tym co jeść, aby zachować zdrowie i nie spędzać przy tym w kuchni całych dni.
Już wiem gdzie nie pójdę 🙂