Książka kulinarna – Dieta South Beach | Arthur Agatston
„Jesteśmy tym co jemy”. Wierzycie, że to prawda? Ja w 100% zgadzam się z tym powiedzeniem. Gdy objadamy się fast foodami to zwyczajnie jesteśmy leniwi a i z czasem na leniwych zaczynamy wyglądać – duża tusza świadczy o złym odżywianiu się, o braku ruch, o zaniedbywaniu zdrowia, o lenistwie. Ja na szczęście do wielkich nigdy nie należałam ale i całe życie zwracałam dużą uwagę na to czym się odżywiam – tak, powinniśmy się odżywiać a nie jedynie jeść. Książka, która ponad 12 lat temu wywarła olbrzymi wpływ na to w jaki sposób odżywiam się do dzisiaj to „Dieta South Beach” Arthura Agatstona.
- ograniczamy spożywanie węglowodanów prostych – produktów mącznych, słodyczy, słodkich napojów
- w pierwszych 2 tygodniach wykluczamy je zupełnie z menu tak jak wszystkie owoce, soki owocowe, a z warzyw marchewkę, buraki, ziemniaki i kukurydzę (mają wysoki indeks glikemiczny – o nim przeczytacie w książce) oraz wszelkie alkohole
Ale ograniczeniom na tym koniec ponieważ w South Beach możecie objadać się do woli i bez liczenia kalorii – nawet w I Fazie
- warzywami – szczególnie zielonymi – gotowanymi, grillowanymi, gotowanymi na parze, smażonymi krótko na dobrym oleju
- chudym nabiałem – kefirami, białym serem – tu osobiście polecam sery kozie – pycha
- jajkami – w każdej postaci – świetny pomysł na sycący zdrowy posiłek
- chudym mięsem – kurczakiem, wołowiną, cielęciną
- rybami i owocami morza – wszystkimi i to jest cudowne:) możecie jeść je na surowo, grillowane, smażone (koniecznie bez panierki), pieczone
- w fazie II i III (ta ostatnia powinna stać się Waszym nawykiem żywieniowym już na stałe) możecie jeść kasze, ciemny ryż i nawet ciemne razowe makarony
- to co bardzo ważne i to co sprawia, że przy South Beach można wytrwać wiele lat to możliwość stosowania przypraw i ziół bez ograniczeń – dzięki nim potrawy mają smak i nie nudzą się tak szybko
- a jako przekąskę polecam orzechy – pomimo tego że bardzo kaloryczne to zawierają zdrowe tłuszcze i są sycące.