Nasz weekendowy wyjazd do Poznania zaplanowany został skrupulatnie przez naszego „entertainment managera” – czyli mnie:) Pogodynka zapowiadała siarczyste mrozy (i miała rację było -15) zatem spacery dłuższe niż odległość dzieląca przejście z hotelu do taksówki lub z restauracji do taksówki w ogóle nie były brane pod uwagę. Na liście przewidzianych atrakcji znalazły się kino i kilka restauracji. Blow Up Hall 5050 w Starym Browarze była ostatnią, do której zawitaliśmy. Opisuję ją jednak jako pierwszą ponieważ już od lutego w ofercie będzie miała nowe menu – nie mam co zwlekać z opisaniem jeszcze przez trzy dni aktualnego:)
Do restauracji Blow Up Hall 5050 zejść można schodami prowadzącymi z Dziedzińca Sztuki w Starym Browarze (pomiędzy Atrium a Pasażem) lub od strony wjazdu do garaży – my zeszliśmy widowiskowymi schodami:)
Sama restauracja jest niewielka – kilka stołów, wygodne fotele, obrazy wiszące na ścianach (wszystko zgodnie z filozoficzną podstawą projektów Grażyny Kulczyk, która głosi że 50% każdego z projektów to sztuka a pozostałe 50% specyfika danego miejsca) oraz olbrzymie okna z widokiem na wjazd do garażu – ten widok można uznać za mankament o ile przychodzi się do Blow Up Hall 5050 na podziwianie zaokiennych widoków a nie twórczości szefa kuchni.
Manu jest krótkie ale chyba każdy znajdzie w nim coś dla siebie – kilka przystawek, zupy, dania główne z mięsa, ryb i nawet jedno wegetariańskie. Po wybraniu kilku pozycji i potwierdzeniu z obsługującym nas kelnerem, że w moich nie będzie mleka ani śmietany przystąpiliśmy do uczty:) Na start poszły przystawki – pieczone buraki oraz gryczane bliny, ja spróbowałam zupy consomme z dzikiego ptactwa a jako dania główne wybraliśmy halibuta oraz wegetariański makaron jaglany.
plasterki pieczonego buraka podane z dzikimi sałatami, musem z koziego sera i ziołową pianką (25,00). Słodycz chrupiącego buraka została przełamana lekko słonym musem z koziego sera i goryczką ziołowej pianki. Wszystko tworzyło idealnie zgraną kompozycję konsystencji i smaków – do tego pięknie podaną:)
bliny gryczane z tatarem z troci (35,00) z selerem i śmietaną (dla M). Danie w smaku delikatne ale jednocześnie wyraziste i również dobrze skomponowane. Do tego ta przystawka okazała się być całkiem sporych rozmiarów:)
zupa consomme z dzikiego ptactwa (25,00) z lanymi kluskami (na życzenie przygotowanymi bez mleka). Smaczna – o wyrazistym głębokim smaku, z rozpływającym się w ustach ptasim mięsem i delikatnymi kluseczkami.
makaron jaglany z warzywami, wędzonym tofu i sosem z pomidorów (35,00) Chrupiące warzywa, intensywnie pomidorowy sos jako dopełnienie makaronu stworzyły smaczne danie.
halibut z grzybową skórką, buraczanym gratin, pieczonymi warzywami, szpinakiem i szafranowym sosem (65,00). To danie było poezją smaków – delikatnej ryby, chrupiącej marchewki, kwaśnych buraków, kremowego szafranowego sosu, która długo pozostanie w mej pamięci:)
Z restauracji Blow Up Hall 5050 wyszliśmy zauroczeni smakami oraz widokami dań, zachwyceni obsługą kelnera i zainteresowaniem szefa kuchni. Przy okazji rozmowy z nim dowiedzieliśmy się, że już w lutym wprowadzone zostanie nowe menu – wypełnione daniami polskiej kuchni w nowoczesnym wydaniu, dominować będzie dziczyzna ale mają być i dania dla zwolenników ryb oraz wegetarian.
Restaurację Blow Up Hall 5050 polecamy na lunch (w tygodniu w godzinach 13:00 – 17:00 lunch menu koszutuje 46,00), romantyczne kolacje czy po prostu na dobre jedzenie w pięknym wydaniu – o każdej porze.
informacje dodatkowe o Blow Up Hall 5050:
dojazd i parkowanie – restauracja mieści się zaraz przy wjeździe na parking w Pasażu w Starym Browarze (od strony ul. Kościuszki). Parking jest płatny
rezerwacja miejsc – zalecana chociaż w trakcie naszej wizyty było pusto
godziny otwarcia:
codziennie od 07:00 do 22:00
Restauracja Blow Up Hall 5050 – ul. Kościuszki 42, Poznań
Ostro zakręcona na punkcie zdrowego żywienia, diety roślinnej oraz podróży kulinarnych. Na moim blogu kulinarnym publikuję przepisy oraz poradniki o tym co jeść, aby zachować zdrowie i nie spędzać przy tym w kuchni całych dni.